W trakcie niedawnej rozmowy z kimś starszym i bardziej doświadczonym życiowo, naszło mnie pewne całościowe przemyślenie, którym stwierdziłem że należy się podzielić. Jego podtytuł mógłby brzmieć:
"Co powinna powiedzieć ci pani Basia (Senior HR Specialist) w momencie gdy przychodzisz do niej podpisać umowę na czas nieokreślony"
O co chodzi? O zjawiska i czynniki które po pewnym czasie występują w KAŻDEJ pracy biurowej i nie powinny powodować uruchomienia procedury zmiany pracy. Mimo dominującego na rynku trendu millenialsów zmieniających pracę co 2-3 lata, dziwnym trafem mam wśród znajomych sporo osób które siedzą w jednej firmie 5 lat i więcej. Z dzisiejszej perspektywy żałuję, że nie spytałem ich o zjawiska towarzyszące pracy w jednym miejscu przez dłuższy okres. Jak dotąd nie natrafiłem na publikację w tym temacie, więc był to idealny powód by ją napisać. Teraz najlepiej oddajmy głos pani Basi:
Cześć X,
Widzę że dotrwałeś do momentu gdy przechodzisz na umowę na czas nieokreślony - gratulacje. Ej naprawdę, nie każdemu się zdarza! Jedni po roku są znudzeni, drudzy za kolejny rok chcieliby być menedżerem i się dziwią że nimi nie zostali. Ponieważ spędzisz w tej firmie kolejne umiarkowanie ekscytujące miesiące a może i lata, dam ci parę przykładów zjawisk, które są całkowicie normalne na tym etapie i nie powinieneś się nimi przejmować.
- Dzień świstaka
Tłumaczyć nie trzeba. Każdy dzień taki sam. Nowy duży task podobny do poprzedniego dużego taska. Problemy na których rozwiązanie wiecznie nie ma czasu. Brak dokumentacji. Trzeba iść na siłkę bo plecy bolą od siedzenia. Nawiedzają cię screenshoty starych dobrych czasów. Powtarzające się menu w korpo korycie/ cateringu. Znowu zachmurzenie 100%. Znowu wojna o klimę, bo Anety kaszlą.
Wymuszona aktualizacja Windows 10. Project manager męczy o dokończenie rzeczy których sam nie rozumie. Świeżaki ogarniają lepiej od tych z PESELem zaczynającym się na 8. Ktoś z innego działu pyta o coś w taki sposób, że masz ochotę odpisać by napisał(a) jeszcze raz po polsku. Pies sąsiada drze mordę i nie daje home-office'ować w spokoju. Proza życia, kurwa.
- Samotność wśród ludzi
To niestety normalne, bo koledzy z pracy to nie są twoi przyjaciele. Podobny skillset czy wykształcenie zaprowadziło was w to samo miejsce i tyle. Towarzyszące wspólnemu piciu kawy small-talki potrafią być drenujące z energii, roztrząsanie tych samych problemów nużące, a przeruchane żarty męczące. Millenialsi pierdolą o swoich półmaratonach i bachacie, pokolenie X o domach które budują i dorastających dzieciach, a nieliczni boomerzy straszą opowieściami osadzonymi w rzeczywistości z ubiegłego wieku.
Mnie też to wszystko gówno obchodzi, ale stoimy przed wyborem - rozmawiać o tym, albo zaś o robocie. Ewentualnie kolejnym słabym filmie z DC/Marvel którego nie obejrzałbyś nawet na srogo przeciągającym się bezrobociu. Owszem, znalezienie z kimś bliższej nici porozumienia jest możliwe, ale absolutnie nie ma co się nastawiać, że w danym zespole znajdzie się taka osoba.
- Nie przywiązuj się za bardzo
Współpracownicy przychodzą i odchodzą. Twoja ulubiona koleżanka może mieć inne plany - zmienić robotę albo zajść w ciążę i tyle ją widzieli. Potrzeby społeczne trzeba realizować poza pracą. O tym co dla ciebie ważne, o rozterkach, o ideach - porozmawiaj ze swoim +1, przyjaciółmi, kumplami. Wszyscy przychodzimy tu dlatego, że zachęciła nas wypadkowa branży, wynagrodzenia, tasków i benefitów. Gdy ten zestaw zaczyna tracić sens, rozglądamy się za nową fabryką usług, która w zamian za 160h naszego życia zaoferuje nam więcej sałaty.
- Stawiaj granice workloadu
Nie daj sobie wcisnąć, że korpo problemy to twoje problemy. Przychodzisz tu pracować, a nie zapierdalać - rozładowywać czyjś backlog czy gasić pożar wywołany niekompetencją 2 działy dalej. Pamiętaj że próbując gonić korpo-króliczka, osobą którą na końcu będą boleć oczy po 8h ekstensywnego wpatrywania się w monitor, będziesz ty. Dopóki w CC maila nie ma przełożonego który cię zatrudnił, task powinien mieć priorytet standardowy czyli "jak będzie czas". Jeśli to nie pomaga, wiedz że to znak by zaktualizować CV. I się nie uginać, pamiętając że...
- Stabilność to podstawa
Jeśli w obecnym kołchozie wkurwia już cię absolutnie wszystko do niemożliwości, weź sobie długie L4, odpocznij psychicznie, spisz swoje aktualne obowiązki i szukaj nowej - zamiast rzucać wypowiedzenie na yolo i mieć nadzieję że wszystko pójdzie dobrze. Wszyscy marzymy o przejściu przez cały hol z podłożonym synth-popem w tle, wystrojonym niczym Patrick Bateman, by otworzyć z kopa drzwi gabinetu szefa i plasnąć wypowiedzeniem na stół.
Jednak ile ludzi, tyle powodów by tego nie robić - tzn. dopóki nie masz podpisanej umowy w innej firmie. Każdy ma swój zestaw pożądanych cech, które oprócz wynagrodzenia kolejna praca powinna spełniać, by opłacało się odchodzić z aktualnej. Każdy wie (lub dowie się), że lepiej i mniej nerwowo szuka się roboty mając aktualną. Odmowy tak nie bolą, a oszczędności nie topnieją w szalonym tempie.
Uwierz, że nie chcesz ponownie czuć się jak wtedy gdy kończyłeś studia, będąc jednym z 1896 absolwentów - z prawie pustym CV, który usilnie próbuje przekonać Pauliny i Agaty z działu HR, że to właśnie ty jesteś perspektywicznym i wartym zatrudnienia.
- Wszyscy jesteśmy w tej samej bajce
Rozumiem w pełni mordeczko, że chodzenie do biurowców szklanych drzwi ze zdalną 2x w tygodniu przez najbliższych 40 lat jest umiarkowanie ekscytującą perspektywą, ale trochę nie masz tutaj alternatywy. Tzn. jeśli nie masz kapitału z którego idzie żyć jak np. Janusz Korwin-Mikke, co umożliwia mu traktowanie życia jak nocy kabaretowej.
Niestety dobiegł końca statystycznie najlepszy okres w życiu, czyli studia. Twoje koleżanki z licencjatu mają już hipoteki i inne nazwiska. Ty powoli zapominasz ich imiona, a gdy przypadkiem znajdziesz się na kampusie swojej dawnej uczelni, masz wrażenie że spacerujesz wśród osobników innego gatunku ludzkiego.
Punktem krytycznym w roku już nie jest sesja, ale moment gdy trzeba zdecydować czy w trakcie 2-tygodniowego urlopu jedziemy porządnie odpocząć na all-excuse-me, czy pchamy się ponownie w samodzielną pośpieszna tygodniową wycieczkę - aby zwiedzać kolejne ciasne uliczki południowej Europy i mieć o czym opowiadać przy korpo kawie przez resztę roku.
No nie jest lekko, wypisz wymaluj starość. Dobrze więc, co robić zatem, jak żyć?
W robocie robić swoje, ale nie spalać się. Tak by zostało energii na jakieś życie, po tym gdy zamkniesz Microsoft Outlook, chwycisz swój pamiętający studia plecak i skierujesz się do wyjścia. I pamiętaj, nie scrolluj sociali zaraz po skończeniu roboty - mózg potrzebuje odpocząć po kolejnym dniu mielenia umiarkowanie istotnych maili, które za tydzień będą całkiem nieistotne.






https://www.youtube.com/watch?v=Z-rLaa6Ctjc
OdpowiedzUsuń