sobota, 5 października 2024

Czy millenialsi faktycznie podróżują bez sensu?

W bieżącym 2024 roku ten temat pojawiał się na różnych portalach, co zachęciło mnie do wzięcia go na warsztat po swojemu. Czy magazyny rządzone przez zgorzkniałych przedstawicieli pokolenia X mają rację? Czy millenialsi faktycznie podróżują bez sensu? Pytanie frapujące, odpowiedzi nieoczywiste. W największym skrócie, tak i nie. 

Przejdźmy się kolejno po zgromadzonych niżej hipotezach. Zaznaczam że wpis wycelowany jest w typowych podróżników spod herbów Instagram, Ryanair i TripAdvisor, gdzie jedzie (najczęściej leci) się w popularne miejscówki, a własna inwencja w plan podróży jest minimalna. UWAGA - to nie jest rant na zwykłych ludzi którzy jadą gdzieś na zasłużony zagraniczny urlop.

Kopiują innych, bo nie chcą czuć się gorsi

To jedno z bardziej nurtujących mnie pytań. Ile z tych osób jest szczerze zainteresowanych krajem do którego jadą, a ile jedzie tam tylko dlatego, bo znajomi już tam byli albo względnie łatwo upolować względnie tanie bilety na Skyscannerze? Mogę się tylko domyślać, bo nikt nie przyzna wprost że jest zewnątrz-sterowny i dana potrzeba została w nim wygenerowana przez dobrze opłacanych ludzi od reel-marketingu.

Próbują przekonać samych siebie, że wygrywają w życie 

Wiele wyjaśniać nie trzeba - wpada nowy wyjazd = dzieje się. Jest co wrzucić na stories i o czym opowiadać znajomym. Nowe zdjęcia na IG i magnesy na lodówce 170 cm. A czy faktycznie jest to równoznaczne z wygrywaniem w życie? Kwestia dyskusyjna.


Nie mają innych zainteresowań, więc podróżują.

Każdy facet który miał kiedyś konto na Tinderze, wie że nie istnieją kobiety które nie lubią podróżować. Każda Julka czy Paulina to fanka Netflixa i podróży. Zdjęcia z Cinque Terre, Barcelony, Amsterdamu. Te same ujęcia spod katedry w Mediolanie i wewnątrz Gallerii Vittorio Emanuele. Obowiązkowy aperol i pizza z rukolą. Ciężko nie ukisnąć nad sytuacją, że na przestrzeni raptem kilku lat, tak wiele osób jeździ w te same miejsca by zrobić sobie dokładnie takie same zdjęcia. Czy przyciągnęła je tam ciekawość danego kraju, czy pogoń za produktem, jak za najnowszym ajfonem? Nie wiem, ale się domyślam.

Galleria Vittorio Emanuele 

Wierzą że podróżowanie ich wzbogaca

Ten argument można usłyszeć lub przeczytać wielokrotnie, lecz bez szczególnego rozwinięcia. Nie dziwi mnie ten brak rozwinięcia, bo przeważnie go nie ma. Na czym właściwie polega to wzbogacanie? Niech ktoś mi wskaże, co dokładnie jest wzbogacającego w dajmy na to, wizycie we Włoszech w 2024 roku? 

W każdym większym polskim mieście potykamy się o włoskie knajpy, a wszelkie włoskie produkty są łatwo dostępne w najpopularniejszych sieciach handlowych. Podkreślane tyle razy zabytki sprowadzają się w większości do kościołów, które nie różnią się specjalnie od tych widywanych w Europie Środkowo-Wschodniej. Otwarte granice UE, globalizacja i ten sam krąg kulturowy nie czynią Italii jakimś bardzo odległym i egzotycznym krajem.

Sycylia i Fiat 500, duma włoskiej motoryzacji, produkowany w... Polsce

Ze swoich wizyt we Włoszech pamiętam głównie ogromne ilości skuterów i śmieci na ulicach. Pierwsze mało kogo interesuje, drugie mało kto chciałby zapamiętać. Oprócz niewątpliwie lepszej pogody, z trudem znajduję powody by kiedykolwiek wybrać się tam ponownie. Oczywiście destynacje turystyczne nie kończą się na Włoszech i nie każdy turysta jest NPC-Julką. Ale ten wpis nie jest o fanach bardziej wyszukanych podróży.

Takiego oblicza Włoch raczej nie wrzuca się na insta

Udają, że latanie jest wciąż tanie jak w 2019

Oczywiście że nie jest. Wszyscy wiemy dlaczego świat sprzed 2020 już nie istnieje. Podaż połączeń i samych lotów jest dziś wprawdzie podobna albo i większa, tyle że wszystko stało się drogie. Ci których stać, mają wyjebane i na koszty nie patrzą. Ci których niezbyt stać, zaciskają zęby, biorą nadgodziny i płacą - żeby ktoś ze znajomych nie pomyślał że są biedni.

Insta hype vs rzeczywistość

Jakoś tak głupio siedzieć na dupie, gdy inni ciągle jeżdżą. Szczególnie kobiety mają tendencję do odhaczania kolejnych krajów, grając w durne czelendże typu "30 krajów przez 30-tką". Trendujące aktualnie reelsy tworzą hype i nagłe skoki popytu na daną lokalizację. Następnie laski cisną chłopów, bo inne znajome były w tym roku już tu i tam. No to dobra - bierzesz tydzień urlopu, znajdujesz połączenie Ryanairem lekko poniżej progu bólu cenowego. Potem rezerwujesz nocleg na bookingu z oceną przynajmniej 7/10 i jazda na tą Maderę. 

Parkowanie na Maderze

Po dotarciu na miejsce okazuje się, że odtworzenie niektórych kadrów czy ogólnie zwiedzanie, wymaga nieraz sporego wysiłku fizycznego by dostać się do wymarzonej lokacji. Efekt jest zwykle przewidywalny i komiczny - obrażona laska i zmęczony facet, niosący na plecach ekwipunek obojga. Obrażona, bo chciała tylko pooglądać ładne miejsca i porobić fotki, a nie wysilać się, tj. chodzić dziennie po 15 km mając na nogach Superstary - zamiast choćby podstawowych trekkingów. Sorry bejbe, ale research był po twojej stronie.

To raczej nie strój trekkingowy

Ucieczka od rozczarowującej codzienności

Millenialsi w trakcie starannie odmierzonych dni urlopu, swoimi podróżami uciekają przed; 

  • Rutyną - oglądaniem w kółko tych samych korpomord i scenerii. Do pewnego stopnia ratuje przed tym praca zdalna, ale wówczas zamieniamy korpo team na... nikogo, ewentualnie zwierzaka. Rutyna biurowa czy domowa, w nadmiarze daje popalić.

  • Samotnością - plagą XXI wieku, którą single najbardziej odczuwają w weekendy spędzane w domu. Te gdy akurat z nikim nie ustawiają się na mieście, a mieszkanie jest względnie posprzątane. Problem na chwilę znika gdy udadzą się na citybreaka.

  • Frustracją - nad rynkiem matrymonialnym, mieszkaniowym bądź innym równie palącym dla danej jednostki czynnikiem. W podróży jest się zajętym nowymi widokami, ogarnianiem gdzie iść i co zjeść. Następuje przerwa od zamartwiania się o kolejne wzrosty cen nieruchów czy wymagań kobiet z aplikacji randkowych.

  • Obrzydliwym krajobrazem polskich miast 
Sorry not sorry, ale nikt nie przekona mnie, że polskie miasta są ładne. Poza historycznym centrum i nowymi dzielnicami premium w miastach wojewódzkich typu Top 5, to zazwyczaj miks PRL-owskich bloków, kostki brukowej, reklamozy i patodeweloperki. A cały ten wesoły anturaż przez 6 miesięcy w roku jest skąpany w 50 odcieniach szarości. 
Mniejsze miasta to już istny gwałt estetyczny. Byliście kiedyś w Busku-Zdroju albo Zgierzu? Ja byłem i nie chcę tego powtarzać. Gdybym odwiedził któreś z nich w listopadzie, od razu pojechałbym do najbliższej Castoramy po sznur. 

Obrzeża Zgierza, cywilizacji rubieża

4 komentarze:

  1. Nowy rezydent bagna to święto

    OdpowiedzUsuń
  2. 🇵🇱🇨🇿🇸🇰🇪🇬🇪🇦🇦🇹🇭🇺🇮🇹🇹🇷🇲🇪🇦🇱🇽🇰🇩🇪🇲🇹🇬🇧🇮🇨🇭🇷🇳🇴🇫🇷🇲🇨🇨🇭

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście podróżuję z różnych powodów - od tych prozaicznych takich jak - ucieczka od polskiej pogody, zmiana otoczenia chociaż na chwilę , po aktywnie spędzony czas ze znajomymi lub rodziną.
    Mając znajomych rozsianych po kraju, czasami łatwiej jest nam ustalić wspólny wyjazd niż spotkanie u siebie :)
    Lubię poznawać nowe miejsca - też te instagramowo "oklepane", więc wpisuję się w trend millenialsów, ale wolę weryfikować czyjeś opinie o danym miejscu na własne oczy niż wierzyć na slowo wszystkiemu co widzę i czytam. Interesują się fotografią, lubię historię, a to się trochę łączy z podróżowaniem. Im bardziej zagłebiam się w jakąś dziedzinę w podróży, np. kulturę, architekturę danego miejsca, to często dostrzegam więcej różnic niż podobieństw. Oczywiście wszystko możemy upraszczać i sprowadzać do zamków, rynków i kościołów. Jeśli ktoś jedzie gdzieś na city breaka, nie robiąc sobie wcześniej planu zwiedzania i wraca do domu z przemyśleniami "było fajnie" lub "nic tam nie ma", to wiadomo, że taka podróż to tylko odhaczenie danego miejsca i nic więcej. Jednak tutaj dalej odbijamy się od indywidualnych celów - jedni będą podróżować do Włoch aby napić się aperola i po prostu odpocząć (nie uważam,żeby to było pozbawione sensu), a inni będą chłonąć wszystko jak gąbka i niekoniecznie dzielić się tym na instagramie (znam takie osoby) i wspominać nawet krótki zagraniczny pobyt przez wiele czasu jako jedno że swoich najlepszych wspomnień.


    A co do cen latania...i tak uważam, że ceny biletów przy ogolnej inflacji jaka miała miejsce, nie są nadal tak wysokie, jak mogłyby być, patrząc na ceny innych towarów i usług.

    OdpowiedzUsuń

Rok 2015 był 10 lat temu. A równie dobrze mógł być 3.

Na wstępie przyznam, że taki wpis lepiej wyglądałby na początku roku. Choć z drugiej strony, minęło już pełnych 11 miesięcy, a mi wciąż trud...