Zbliża się koniec roku. Gdyby ktoś zapytał mnie co robiłem w 2024, bez wahania odpowiedziałbym że szukałem pracy, a potem długo długo nic. To 'wspaniałe' zajęcie którego szczerze nienawidzi prawie każdy dorosły człowiek, w jeszcze bieżącym, odwrotnie wspaniałym 2024 roku wykończyło mnie psychicznie bardziej niż matematyka rozszerzona w liceum z dyrektorem furiatem-alkoholikiem (nie pozdrawiam, bo nie żyje).
To nie tak miało wyglądać
Od kwietnia do grudnia tego roku wysłałem 400 CV. Dostałem między 50 a 100 odmów (po nr 50 przestałem liczyć). Dwukrotnie wpadło ich 5 w ciągu 1 dnia. Konsternację i rozbawienie z nutką tragizmu dostarczyły te, które przyszły z takim opóźnieniem, że w momencie ich czytania już nie pamiętałem co to była za firma ani stanowisko. Podobnie jak maile, które informują wyłącznie o tym, że stanowisko zostało obsadzone (eee co mam niby z tym zrobić, odesłać wam gratulacje?)
Dziś jestem w stanie zacytować z pamięci angielską formułkę o odrzuceniu aplikacji i po samym podglądzie powiadomienia o mailu stwierdzić czy jest odpowiedzią odmowną. Wśród znajomych, którzy również szukali pracy w IT w 2024 roku, rekord wynosi 280 odmów (!!!). To istnieje tyle firm z tej branży w Krakowie?
9 miesięcy poszukiwań i marne efekty
Same rozmowy to plejada różnych doświadczeń - oprócz tych mocno standardowych były pogadanki z ciocią w średnim wieku business edition i trafił się odpowiednik wyjścia do teatru online ze scenografią z palety MS Teams. Rozbawiła mnie też sytuacja gdy podczas rozmowy stacjonarnej w biurze, jedna z 2 osób była na nim obecna tylko duchem i przemawiało się do laptopa z uruchomionym samym audio.
Nieco mniej zabawne były te z POV gestapowskie przesłuchanie, którego celem jest znalezienie dowodów na zbrodnię niekompetencji kandydata (tutaj nie pozdrawiam firmy która niedawno zmieniła siedzibę i mieści się teraz w Vinci na Opolskiej). Sama jedna rozmowa potrafi zająć tyle czasu, że udało mi się... wylecieć z roboty przez szukanie innej pracy 😆. Ale o tym niesławnym zakładzie pracy biurowej będzie jeszcze pisane.
Dość żenującym zajęciem jest mailowe przypominanie się rekruterom co z naszą aplikacją. Im dłuższe milczenie z ich strony od czasu przeprowadzonej z tobą rozmowy, tym większa szansa, że zdecydowali się move forward with another candidate.
Same powody dla których można nie dostać pracy w 2024, wydają się nie mieć końca:
- Brak doświadczenia z X - to może być cokolwiek, jakaś technologia, narzędzie, współpraca z klientem zagranicznym
- Zbyt dużo doświadczenia - stanowisko raczej dla początkujących, proste zadania, tzw. entry-level. Niestety oznacza to, że twoje oczekiwania finansowe większe niż minimalna krajowa są zbyt ambitne, bo mamy 47 innych desperatów, którzy takie pieniądze zaakceptują.
- Jakiekolwiek istotne doświadczenie - firma najczęściej duża lub bardzo duża, szuka ludzi zaraz po studiach, których "ulepi" po swojemu. Oni zaś będą ich całować po menedżerskich nogach za "możliwości rozwoju".
- Brak spełnienia wymagań dodatkowych - przed 2024 ten powód raczej się nie zdarzał, ale teraz sami wiecie. Dziś wystarczy, że ktoś inny je spełnił, mając równocześnie twój zestaw skilli - co przy 100+ nadesłanych CV nie jest rzadkością. Dla ciebie oznacza to jedno - game over w tym procesie.
Czy odniosłem jakieś korzyści z całej tej męczarni?
Tak - teraz pamiętam swoje ostatnie doświadczenie lepiej niż kiedykolwiek - nawet bardziej niż gdy tam pracowałem. Wymaksowałem moje CV do niemożliwości, po wielokrotnych konsultacjach ze znajomymi i specjalistami od HR.
Co weszło w skład modyfikacji? Zamiana kolejności sekcji, przepisanie od nowa obowiązków i wrzucenie pomiędzy nie słów kluczowych. Podział umiejętności na twarde i miękkie i zaoszczędzenie paru linijek miejsca wprowadzając drugą kolumnę bullet-pointów, czy wywalając zapychacze typu zainteresowania.
Nauczyłem się rozpoznawać gówno-firmy w toku procesu rekrutacyjnego. Przygotowałem sobie listę pytań o istotne dla mnie kwestie. Zdałem sobie sprawę, że można i warto pytać o widełki wynagrodzenia. Wybrałem się na 3 różne targi pracy - niby po nic, ale z każdych coś wyniosłem oprócz gadżetów - np. zrobiłem sobie eleganckie zdjęcie, które powędrowało na LinkedIn.
Rady które mogę dać innym:
- Uwaga na fejkowe ogłoszenia - jeśli aplikujecie na stanowisko i nie następuje absolutnie żaden odzew (lub proces kończy się generyczną odmową mailową), po czym za jakiś czas widzicie dokładnie tę samą ofertę ponownie, można być niemal pewnym, że firma nikogo nie szuka, tylko "zaznacza swoją obecność" w portalach z ogłoszeniami. To idiotyczna i szkodliwa praktyka, którą tłumaczy się mętnym employer-brandingowym bełkotem.
- Absurdalnie długie procesy / zgrzyty wokół umowy - szanujcie się i odrzucajcie rekrutacje z 5 etapami, kwiatki typu brak UoP/tylko B2B, czas pracy 8:30h i brak home office (dotyczy typowej roboty biurowej).
- Brak feedbacku / rekruter Hindus - olewajcie firmy, gdzie po 2 tygodniach od rozmowy trzeba się przypominać o jej wynik. Najczęściej by dostać odmowę 😣 Nazbierałem kilka takich huncwotów i póki o nich pamiętam, to więcej tam nie zaaplikuję. Odnośnie rasizmu, sorry not sorry, ale tak po prostu jest. Szansa na zamarcie procesu w losowym momencie w przypadku rekrutera tej narodowości wynosi 98%.
- Porady od znajomych - podsuwajcie im swoje CV i pytajcie co o nim myślą. Każda z tych osób prawdopodobnie wam podpowie coś istotnego - takiego, że natychmiast skwitujecie "o cholera faktycznie, że ja tego nie zauważyłem!"
Zaprawdę nie wiem jak w tym roku pracy szukają ludzie, którzy jednocześnie pracują na pełen etat i najlepiej jeszcze mają w swojej aktualnej zapierdol. Obecna sytuacja czyni to zajęcie niebywale czasochłonnym, frustrującym i nieskutecznym. Zapewne kto nie musi to teraz nie szuka, słysząc jak to obecnie wygląda - nie tylko w IT. No chyba że kogoś przyciśnie combo typu rata kredytu + brak przychodu, zostawiając zero innych opcji na horyzoncie.
Podsumowując, jestem wykończony tym wszystkim - a nawet jeszcze nie znalazłem i zacząłem tej właściwej pracy! 😞 W kolejnej części opowiem nieco o posadach z założenia lub niespodziewanie tymczasowych, gdzie spędziłem trochę czasu w tym antyludzkim i bezwzględnym okresie na rynku pracy.











